Nie jest tajemnicą, że Jakub Wawrzyniak przykłada dużą wagę
do swojego wizerunku w mediach. W jednej z rozmów podkreślił, że ogląda swoje
wywiady telewizyjne, żeby zobaczyć jak wypadł, co mógłby zrobić lepiej, a do
czego przyczepić się nie można. Analiza wypowiedzi pozwala mu uniknąć błędów w
przyszłości. W końcu w dzisiejszych czasach postawa na boisku jest tak samo ważna, jak robienie wokół siebie dobrego PR. Niewielu piłkarzy potrafi płynnie odpowiadać na
pytania, a Warzywniak robi to co najmniej dobrze. I w pozytywnym odbiorze jego osoby, nie przeszkadza nawet nie najlepsza aparycja.
Szkoda tylko, że próba ładnego składania słów nie ma żadnego
wpływu na postawę na boisku. Trafnie do tej kwestii odniósł się kiedyś Jarosław Kotas, były piłkarz,
który może jakiejś wielkiej kariery nie zrobił, ale z niejednego pieca chleb
jadł. Kiedy był trenerem Orkanu Rumia (III liga bałtycka) po jednym z meczów
powiedział: – Mamy w składzie fajnych
chłopaków, magistrów, pokończyli studia, porobili fakultety, ale piłkarsko są
debilami. Kaziu Deyna nie umiał tabliczki mnożenia, Maradona strzelał do
dziennikarzy – jako ludzie to byli debile, ale jako piłkarze geniusze.
Aż tak ostro z Wawrzyniakiem jechać nie można, a raczej nie
wypada. W końcu reprezentant Polski… Ale każdy kto oglądał mecz z The News
Saints, półamatorami z Walii, widział co wyprawiał lewy obrońca Legii. Facetowi,
który ponad 30 razy przywdziewał koszulkę w narodowych barwach, nie przystoi
tak grać. Wszelkie argumenty o tym, że mistrzowie Polski są jeszcze w okresie
przygotowawczym, można włożyć między bajki. Tutaj brakowało umiejętności, nawet
w przyjęciu piłki! Dwa babole z pierwszej połowy kosztowały utratę bramki i…
prawie utratę bramki. Na szczęście rywal trafił w słupek. Dać sobie założyć
dziurę w polu karnym to upokorzenie nawet w B-klasie. A co dopiero na poziomie…
yyy… II rundy eliminacji LM.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że trudno znaleźć w
polskiej ekstraklasie lepszego lewego obrońcę z polskim paszportem. Przed
kontuzją fajnie prezentował się Mariusz Magiera, później godnie go zastąpił
Seweryn Gancarczyk, ale ten drugi wcześniej, w Lechu przegrał rywalizację z Luisem
Henriquezem. To mówi samo za siebie.
Poszukajmy pozytywów. Bardzo dobre zmiany dali Dominik
Furman i Michał Kucharczyk, którzy zastąpili słaniających się na nogach Helio
Pinto (on ma być gwiazdą ekstraklasy?!) i Miro Radovicia. Szczególne brawa
należą się „Kucharzowi”, który już pod koniec zeszłego sezonu nieźle kopał.
A przy Łazienkowskiej brano pod uwagę
wypożyczenie tego zawodnika (mówiło się o przenosinach do Lechii). Tymczasem w meczu z TNS
Kucharczyk zagrał o niebo lepiej od Serba, za którego wszedł – był bardzo
aktywny, robił sporo wiatru na prawej stronie, udanie dryblował. Gdyby jeszcze w końcówce
wykorzystał okazję po przepięknym rajdzie, można by mu wystawić najwyższą notę.
Dwumecz jest już raczej rozstrzygnięty, bo chyba gorzej niż
w pierwszej połowie meczu w Walii zagrać się nie da. Jeżeli chodzi o kolejne rundy eliminacji to trzeba wierzyć, że Legia awansuje do fazy grupowej… Ligi Europy. Na więcej
nie ma co liczyć.