Wyobrażacie sobie trenera, który ma na koncie mistrzostwa w sześciu
najlepszych ligach europejskich? Najbliższy tego osiągnięcia jest nie
kto inny, jak Jose Mourinho.
Portugalczyka można lubić bądź nie. Jednych drażni, drugich bawi, ale
nikt nie przejdzie obok niego obojętnie. Są jednak rzeczy, z którymi nie
można dyskutować - trofea, które stoją nad kominkiem Mou. Z każdego
kraju, w którym go zatrudniano, zawsze przywoził statuetki.
A że
„The Special One" pracował jak dotąd w czterech ligach, to we wszystkich
sięgał po tytuł mistrzowski (dokładał do tego puchary krajowe i trofea w
europejskich pucharach). W zeszłym sezonie w Realu Madryt głównie go
krytykowano, ale pamiętajmy, że w 2012 roku w znakomitym stylu
zdetronizował Barcelonę w Primiera Division - Królewscy zdobyli 100
punktów i strzelili aż 121 goli.
Zarzucano mu również, że Inter
wycisnął jak cytrynę. Po odejściu Mourinho, Nerazzurri do tej pory nie
mogą dojść do siebie. Portugalczyk jest porównywany do legendarnego Beli Guttmanna,
który zwykł mawiać, że jeden zespół należy prowadzić maksymalnie trzy
lata z rzędu, ponieważ w tym czasie można osiągnąć najwięcej. Według tej
żelaznej zasady, Węgier przeszedł przez całą karierę trenerską. Na
razie droga Mourinho jest bliźniaczo podobna - dwa lata w Porto, trzy w
Londynie, dwa w Mediolanie i trzy w Madrycie. Teraz znów przebywa w
stolicy Wielkiej Brytanii.
Jose zapewnia, że chciałby wziąć przykład z Sir Aleksa Fergusona i
prowadzić The Blues do końca kariery, ale czy ktoś w to wierzy? Nawet
biorąc pod uwagę zamiłowanie do klubu i wielką przyjaźń z Romanem Abramowiczem, trudno przypuszczać by Mou był szkoleniowcem Chelsea jeszcze przez, przypuśćmy, 20 lat.
Tym
bardziej, że pokusa jest ogromna. Gdyby bowiem sięgnął po mistrzostwa
we francuskiej Ligue 1 i niemieckiej Bundeslidze, miałby w swojej
gablocie triumfy w sześciu najlepszych ligach świata (według ostatniego
rankingu UEFA). Wyobraźmy więc sobie, że następcą Pepa Guardioli w
Bayernie będzie właśnie Mourinho. Jeżeli w Monachium nie będzie
trzęsienia ziemi, ani nie spadnie meteoryt, FCB z pewnością będzie
faworytem do triumfu w lidze, nawet za pięć lat.
Dalej popuśćmy
wodze fantazji - po triumfie w Niemczech, Portugalczyk przeprowadzi się
do Paryża lub Monaco. Szansa na sukces w obu przypadkach również byłaby
olbrzymia. Czy taki scenariusz jest w ogóle realny? Patrząc na przebieg
kariery 50-letniego trenera - jak najbardziej!
A gdyby Mourinho
znudził się pracą w piłce klubowej, zawsze pozostanie mu spróbować
swoich sił w roli selekcjonera. Tak na zwieńczenie kariery.
Artykuł opublikowany w portalu PilkaNozna.pl