wtorek, 27 marca 2012

Dlaczego Legia zostanie mistrzem Polski?


Jest co najmniej pięć powodów dla których stołeczni są pewniakami do zakończenia zmagań ligowych na szczycie tabeli.


Po pierwsze. Choć to banalne,  nie można nie zauważyć, że Legia mimo osłabień zimą, ma najmocniejszą i w miarę szeroką kadrę. Oczywiście nazwiska nie grają, ale tacy zawodnicy jak Radović, Ljuboja, Żewłakow czy Wawrzyniak prezentują w tym sezonie naprawdę dobry poziom i wygląda na to że poprowadzą stołecznych do, pierwszego od pięciu lat, mistrzostwa kraju.

Po drugie. Rutynowani zawodnicy mają oparcie w młodych piłkarzach, którzy coraz więcej mają do powiedzenia na boisku. W rundzie wiosennej imponuje szczególnie Rafał Wolski, który potrafił zapewnić zwycięstwo w trudnym meczu z Podbeskidziem, a ostatnio zdobył bramkę na wagę punktu przeciwko GKS-owi Bełchatów. Solidnie kopie również Michał Żyro. W porównaniu z końcem ubiegłego roku słabiej prezentuje się tylko Michał Kucharczyk.

Po trzecie. Legia potrafi się zmotywować na spotkania z trudnymi rywalami. Najbliższy przykład to wyjazdowa wygrana ze Śląskiem. Nawet przegrany dwumecz ze Sportingiem pokazał jakie możliwości ma ta drużyna. Należy także wspomnieć jesienne mecze w Lidze Europy z Rapidem Bukareszt i Spartakiem Moskwa, w których Wojskowi pokazali klasę i co najważniejsze wygrali.

Po czwarte. Dobry trener. Maciej Skorża wie po prostu jak to się robi. Absolwent warszawskiej AWF dwa razy sięgał po mistrzostwo z krakowską Wisłą. Ponadto jest on jednym z najzdolniejszych szkoleniowców w Polsce. Oczywiście czeka go jeszcze dużo pracy i nauki, aby nabrać jeszcze większego doświadczenia (bo wciąż nie wystrzega się błędów), jednak to już zdobyte wystarczy aby nie dać dogonić się rywalom.

Po piąte! Właśnie przeciwnicy. Legii nie ma kto zagrozić. Ale po kolei:

Śląsk miał walczyć ze stołecznymi o majstra, a tymczasem podopieczni Lenczyka zmagają się z własnymi słabościami. W 2012 roku udało im się wygrać tylko jedno spotkanie z walczącą o utrzymanie Cracovią. W bezpośrednim starciu z największymi rywalami polegli 0:4 i to na własnym stadionie, co pokazało Wrocławianom ich miejsce w szeregu.

Polonia już dwa mecze z Legionistami ma za sobą i w tych starciach gracze Jacka Zielińskiego (a może powinienem napisać Józefa Wojciechowskiego?) są na plus. Jednak sytuacja w tym klubie jest, najdelikatniej rzecz ujmując, niezdrowa i nie polepszy się dopóty, dopóki u steru jest wszechwładny J.W. (czyt. Czej vi). O drugim zespole ze stolicy trzeba napisać osobną rozprawkę, bo tutaj po prostu brakuje miejsca.

Waldemar Fornalik zaczął buńczucznie zapowiadać, że Ruch Chorzów na przekór wszystkim sięgnie po tytuł. Nie da się ukryć, że trener Niebieskich zrobił z tą drużyną więcej niż ktokolwiek by się spodziewał, ale nawet vice-mistrzostwo będzie OLBRZYMIM sukcesem ślązaków. Poza tym najtrudniejsze zadanie czeka ich 7. kwietnia, kiedy przyjadą na mecz przy łazienkowskiej – po tej konfrontacji będzie wiadomo dużo więcej.
Przypomnę tylko, że dwa lata temu ten sam szkoleniowiec doprowadził chorzowski klub do trzeciej pozycji na koniec sezonu, dzięki czemu Ruch miał krótką przygodę w eliminacjach do Ligi Europy.

Niewątpliwie trenerskim objawieniem tego sezonu jest Leszek Ojrzyński. 40-letni szkoleniowiec jest już ulubieńcem kieleckich kibiców, a jego Korona traci do lidera tylko 3 punkty. Tylko kto wierzy w mistrzostwo żółcisto-krwistych poza ich kibicami?
Korona gra twardo, nieustępliwie i przede wszystkim skutecznie. Mają bardzo doświadczoną drużynę, złożoną z niechcianych zawodników i tak w kieleckim klubie odradzają się chociażby: Paweł Golański, Jacek Kiełb czy Maciej Korzym.
Trener Ojrzyński tak potrafił poskładać to wszystko do kupy, że ligowe zmagania już jesienią jego ekipa zaczęła z przytupem, ponosząc pierwszą porażkę dopiero w 10. kolejce z poznańskim Lechem. Końcówka poprzedniej rundy nie była tak imponująca, ale w przerwie zimowej baterie zostały naładowane i Korona znów zaskakuje wszystkich.
W ostatniej kolejce kielczanie wybiorą się do Warszawy na spotkanie z Legią, więc może będziemy oglądać bezpośrednią walkę o mistrzostwo w końcowym akcie trzydziestoczęściowej ligi?

Ale zaraz co ja wypisuje za brednie. Z Legią o mistrzostwo ma walczyć Korona czy Ruch? A gdzie najgroźniejsi rywale, czyli Wisła i Lech?
Wystarczy spojrzeć na tabelę – ta dwójka nawet nie zbliży się do Wojskowych.

Nie będę podsumowywał moich wypocin słowami, jaka to nasza liga jest słaba; jaki to wstyd, że mistrzem będzie zespół, który w bezsensowny sposób traci punkty, a i tak przewodzi w tabeli; że Legioniści najzwyczajniej w świecie nie mogą czuć się zagrożeni. Chociaż, ups… właśnie to zrobiłem.

piątek, 16 marca 2012

Jagiellonia na zakręcie, czy Hajto wie co z nią będzie?

Białostocka drużyna w tym sezonie kompletnie rozczarowuje. Zaczęło się od blamażu w Lidze Europy z Irtyszem Pawłodarem z Kazachstanu, później zwolniony został Michał Probierz, następnie podziękowano Czesławowi Michniewiczowi, a teraz z tą drużyną męczy się Tomasz Hajto. Były reprezentant Polski ma wyrobioną markę jako były świetny defensor, ale w karierze trenerskiej zaczyna dopiero raczkować.

Jaga od kiedy weszła do najwyższej klasy rozgrywkowej w XXI wieku pięła się w górę, aż do początku obecnych rozgrywek. W swoim pierwszym sezonie od 1993 roku ledwiuteńko się utrzymała, jednak już w następnym roku zajęła miejsce ósme, w 2010 zakończyła zmagania na jedenastej pozycji, mimo odjęcia 10 punktów na początku sezonu za, najogólniej mówiąc, udział w aferze korupcyjnej. Gdyby nie ten handicap dla innych drużyn, podopieczni Michała Probierza ukończyli by ligę na szóstym miejscu. W tym samym roku drużyna z Białegostoku odniosła  największy sukces w swojej dotychczasowej historii – zdobyła Puchar Polski. W Lidze Europy po emocjonującym boju gracze Probierza musieli uznać wyższość Arisu Saloniki (którego szkoleniowcem nie tak dawno jeszcze był przecież „trener 90-lecia Jagielloni” – jakim pięknym odznaczeniem został uhonorowany Probierz!).

Ogólnie jednak tamten sezon był bardzo udany dla żółto-czerownych  i zakończyli go na czwartym miejscu w Ekstraklasie. I właśnie od tego momentu zaczęły się problemy, które trwają do dzisiejszego dnia. Wspomniana porażka z Kazachami, zwolnienie Probierza, następnie Michniewicza i przekazania pałeczki Hajcie. Tylko czy ten wie co z tą pałeczką ma zrobić?

Nie mogę odmówić obecnemu szkoleniowcowi Jagi sukcesów, jakie święcił przywdziewając koszulkę Schalke. Nie zapomnę też nigdy jak ściskałem za niego kciuki kiedy grał z orzełkiem na piersi. Jednak jeżeli chodzi o trenerkę, może pochwalić się jedynie awansem z Luksem Gomunice z A klasy do ligi okręgowej. Trzeba wszakże przyznać, że na tyle poukładał zespół, że ten jak torpeda zmierza do IV ligi!

Nie mogłem się obejść bez tej uszczypliwości, mimo że pana Tomasza, trenera, Hajtę szanuję i życzę sukcesów w nowym zawodzie. Tylko czy nie jest dla niego za wcześnie na prowadzenie ekstraklasowej drużyny?

W sumie nie dziwie się Hajcie, że podjął się tego ciężkiego wyzwania. Dawali to wziął i pewnie nawet liczył się z tym, że łatwo nie będzie. Na to, że nie miał ukończonych wszystkich kursów uprawniających do prowadzenia drużyny w najwyższej klasie rozgrywkowej, też można przymknąć oko.

 Absolutnie nie mogę odmówić wybitemu reprezentantowi Polski doświadczenia w futbolu. Jest to facet, który z niejednego pieca chleb jadł i wie o co w tym wszystkim chodzi, aczkolwiek brakuje mu praktyki na ławce trenerskiej. Bieganie po boisku za piłką, a ułożenie całej drużyny do kupy, żeby grała tak jak trener oczekuje to inna bajunia. Tak jak pisałem powyżej, Hajto na pewno zdaje sobie z tego sprawę, co nie zmienia faktu, iż od razu rzucił się na głęboką wodę.

A to nie jest już kariera zawodnicza, tutaj nikt nie poda koła ratunkowego. Teraz to on jest kapitanem, a to przecież kapitan, kapitan Hajto musi ratować swoich podwładnych, powiedzieć co mają zrobić aby statek nie zatonął. A trzeba przyznać, że okręt „Jaga” niebezpiecznie zbliża się do góry lodowej.

W sumie nie wydaje mi się, aby Jagiellonia mogła spaść w tym sezonie, ale to wynika raczej ze słabości Cracovii i Łodzkiego KS, które są bankowymi kandydatami do zejścia o jeden poziom niżej. Nie zdziwię się jednak, jeżeli tuż nad strefą spadkową usadowią się białostoczanie. Bliżej góry lodowej się nie da.

Jaga zaliczyła fatalny start w 2012 roku, zdobywając w czterech meczach zaledwie punkt! Obecny trener tej drużyny mówi, że jego zespół ma już styl, gra ładnie dla oka, ale drogi panie Tomaszu, trenera bronią wyniki i pan doskonale zdaje sobie z tego sprawę!

Patrząc na terminarz zespołu z Podlasia do końca sezonu nie widzę  meczu w którym można by powiedzieć, że będzie zdecydowanym faworytem. Jeszcze pięć spotkań zawodnicy Jagi rozegrają przy Legionowej i to tutaj trener Hajto powinien liczyć na zdobycze punktowe. Powalczyć powinni także na delegacjach w Lubinie i Bełchatowie, ale obydwa zespoły z tych miast prezentują jak do tej pory bardzo solidny poziom.

Rozkład jazdy Jagielloni do końca rozgrywek:
Jagiellonia – Lech
Jagiellonia – Widzew
Zagłębie – Jagiellonia
Jagiellonia – Wisła
Bełchatów – Jagiellonia
Jagiellonia – Górnik
Legia – Jagiellonia
Śląsk – Jagiellonia
Jagiellonia – ŁKS

Trzeba wszakże nadmienić, że spotkania przed własną publicznością nie będą zrywaniem punktów niczym jabłek z drzewa. Do Białegostoku wybiera się przecież Lech Poznań, Wisła Kraków, a i goście z Zabrza czy Łodzi nie przyjadą na zwiedzanie. Może się także okazać, że ostatni mecz z ŁKS będzie rozpaczliwą walką o ligowy byt dla obydwu drużyn. A jakież to by było zdziwienie, gdyby dwóch wybitnych reprezentantów w debiucie trenerskim spuściło swoje kluby do I ligi?!