piątek, 29 marca 2013

Brzytwa jeszcze pływa


Cichną już echa po spotkaniach eliminacji do mistrzostw świata w Brazylii. Z naszego punktu widzenia przeżyliśmy kolejny bolesny upadek, po tym jak przysłowiowy balon został niewiarygodnie napompowany. Bo szaleństwo przed meczem z Ukrainą na dobre zaczęło się już dwa tygodnie wcześniej. Nie było dnia bez informacji o biało-czerwonych, ich rywalach, a także opinii ekspertów ile to nie wygramy. 

Właściwie obwołaliśmy się zwycięzcami zanim zaczęły się zawody. Nie było w Polsce dziennikarza, który bałby się Ukrainy. Mimo że w fatalnym stylu przegraliśmy i z Urugwajem, i – o zgrozo – z Irlandią, większość żurnalistów była przekonana o wyższości naszego teamu, nad tym ze wschodu. Przypomnieć można chociażby analizę Mateusza Borka, któremu przed spotkaniem wyszło 4:2 dla Polaków. Jak było w praniu wszyscy doskonale widzieliśmy. 

Najbardziej zastanawiająca rzecz? Brak jakiejkolwiek logiki. Najpierw cały kraj żądał posadzenia na ławce Ludovica Obraniaka. W jego miejsce miał zagrać Radek Majewski. I zagrał - jak słusznie zauważył Rafał Stec - na swoim poziomie. Poziomie drugiej ligi angielskiej. Chyba tylko Rybus gorzej biegał po murawie Narodowego. 

Po meczu oburzenie. Dlaczego Obraniak, który w ostatnim czasie zdobywał bramki i asystował, zaczął mecz na ławce?! Hipokryzja? Nie, dziennikarstwo. Na jednym z forów, ktoś bardzo słusznie napisał: „dziennikarze są jak chorągiewki”. Trudno o bardziej trafne spostrzeżenie. Ci sami, którzy pisali, że Ludo nie powinien mieć miejsca w pierwszej jedenastce, dzień po meczu uważali już, że nie możemy sobie pozwolić na nieobecność w składzie naszego najlepszego rozgrywającego. Trzeba iść za głosem ludu. Trzeba bazgrać pod publikę. 

Który to już raz wmawiamy sobie, że jesteśmy cudowni, wszyscy już w to wierzymy, a później jeszcze boleśniej dostajemy po dupie? A żeby jeszcze dopełnić stereotyp „Polaczka” – popadamy od skrajności w skrajność. Przed Ukrainą byliśmy nastawieni niezwykle optymistycznie, uważaliśmy, że nasi piłkarze mogą ch**ami gruszki strząsać, a po spotkaniu nie dajemy już sobie żadnych szans na awans. 

Sytuacja oczywiście jest nie najlepsza, pamiętajmy jednak, że eliminacje są dopiero w połowie. Terminarz mamy trudny, ale parafrazując dzieło naszej noblistki: brzytwa jeszcze pływa po wodzie. Albo się jej złapiemy i ze wszystkich sił postaramy się o bilety do Brazylii, albo bez walki opadniemy na dno.

Legendy futbolu: Leonidas (22)

Było o Erneście Wilimowskim, nie mogło więc zabraknąć i Leonidasa. Obaj panowie spotkali się bezpośrednio na mundialu w 1938 roku. Brazylia wygrała, ale indywidualnie lepiej zaprezentował się Polak.

http://pilkanozna.pl/index.php/Wydarzenia/%C5%9Awiat/legendy-futbolu-strza-z-przewrotki-i-gra-na-boso-czyli-leonidas-22.html