10 maja 1969 roku w
Amsterdamie na świat przyszedł Dennis Nicolaas Maria Bergkamp. Wielki piłkarz,
legenda Arsenalu Londyn, reprezentant Holandii, mój największy piłkarski idol.
Bergkamp w swojej bogatej
karierze osiągnął wiele, choć biorąc pod uwagę jego potencjał i umiejętności
można zaryzykować stwierdzenie, że nie był piłkarzem do końca spełnionym.
Brakowało mu największych sukcesów, którymi zapisałby się złotymi zgłoskami w
historii futbolu.
W piłce klubowej osiągnął
prawie wszystko. Prawie, gdyż nigdy nie wygrał Ligi Mistrzów, nie był również
królem strzelców Premier League. Przede wszystkim jednak, jego niespełnienie
związane jest z reprezentacją Holandii, dla której strzelił przecież aż 37
goli!
Dwa razy poprowadził
Pomarańczowych do półfinału Mistrzostw Europy (1992,2000) i raz do czwartego
miejsca na Mundialu we Francji. Jednak ten zawodnik zasługiwał na znacznie
więcej. Gdyby zdobył Mistrzostwo Świata i Europy stawiany byłby na jednym
stopniu z Marco van Bastenem czy
francuzem Zinedine Zidanem. Na kartach
historii pozostaje w cieniu obydwu tych doskonałych graczy, choć, moim zdaniem,
piłkarsko był od nich nawet lepszy!
W bogatej galerii sukcesów
Dennisa znajdują się: mistrzostwo Holandii (1990), dwa Puchary Holandii (1987,
1993), Puchar Zdobywców Pucharów (1987), dwa Puchary UEFA (1992, 1994), trzy
mistrzostwa Anglii (1998, 2002, 2004), cztery Puchary Anglii (1998, 2002, 2003,
2005), trzykrotny król strzelców ligi holenderskiej (1991, 1992, 1993), dwa
razy wybierany najlepszym piłkarzem Holandii (1992, 1993), dwukrotnie zajmował
trzecie miejsce w plebiscycie UEFA na najlepszego piłkarza świata (1993, 1997),
trzecie (1992) i drugie (1993) miejsce w plebiscycie „France Football”,
najlepszy piłkarz Premier League wg dziennikarzy i zawodników (1998).
Te osiągnięcia nie pokazują
jednak jakim Bergkamp był piłkarzem. Jego dostojność w grze, bajeczna technika
i piękne bramki do dzisiaj są znakiem rozpoznawalnym – po prostu made in Dennis.
Na grę Holendra zawsze patrzyło się przyjemnie, nawet jeżeli coś mu nie wyszło.
Zapamiętam też go jako zawodnika, o bardzo wysokim boiskowym IQ. Trzeba również
wspomnieć, że był, a w zasadzie jest do tej pory, inteligentnym człowiekiem
także poza stadionową murawą, co nie zawsze jest takie oczywiste.
Problemem w zbiorze większej
ilości trofeów była też aerodromofobia „nielatającego holendra”. Strach przed
lataniem powodował, że nie brał udziału
w dalekich delegacjach swojego zespołu. Przez tę fobię przedwcześnie
zrezygnował również z gry w reprezentacji. Po finałach Euro 2000 stwierdził, że
kończy przygodę reprezentacyjną, gdyż nie chce mącić selekcjonerowi w budowaniu
składu na mundial w 2002 roku, który miał odbywać się Korei i Japonii. Dla
Bergkampa turniej na drugim końcu świata był po prostu nieosiągalny.
Ostatecznie Holandia nie zakwalifikowała się na azjatyckie Mistrzostwa Świata,
a kto wie jakby się to potoczyło z wybitnym Kanonierem w eliminacjach.
Myśląc co mógłbym napisać o
Bergkampie w podsumowaniu, przychodzą mi do głowy tylko same pozytywne
przymiotniki. Żeby jednak zakończyć ochy i achy, zakończę przewrotnie. Dennis miał
jedną wadę. Kiedy w 1995 przychodził do Arsenalu, po nieudanej przygodzie w
Interze, mówiono, że jest za słaby fizycznie na angielskie warunki. Jak się
okazało szybko przystosował się do ciężkiej walki, a niekiedy nawet jego gra stawała
się brutalna jak na tak doskonałego technika. W całej karierze zdarzyło mu się
kilka brzydkich, złośliwych zagrań, ale jest to w zasadzie jedyna rysa na
niesamowitej palecie innych umiejętności.
Dennis Bergkamp w zasadzie
jest moim jedynym idolem i zawsze będzie dla mnie numerem jeden. Odnosząc się
do jego osoby nigdy nie będę subiektywny – w moich oczach zawsze będzie ideałem
piłkarza.
Na koniec dyspozycja Dennisa z Old Boyów Ajaxu Amsterdam:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz