czwartek, 31 stycznia 2013

O polskiej bramce, dziurawej Armacie i pierwszym GD




W środowy wieczór, niemal w jednym czasie, w lidze angielskiej zaprezentowali się dwaj polscy bramkarze. Ponadto Artur Boruc i Wojtek Szczęsny zostali powołani na mecz z Irlandią. Były bramkarz Fiorentiny dostał jednak nominację z opóźnieniem, a wszystko wskazuje na to, że będzie podstawowym golkiperem w lutowym spotkaniu reprezentacji.

To wszystko dlatego, że w ostatnim czasie Boruc prezentuje się dużo lepiej od Szczęsnego. W ostatnim meczu jego Southampton przegrał z Manchesterem United na Old Trafford 1:2, ale sam „Holly Golly” zagrał znakomicie. Przy bramkach Wayne’a Rooneya nie miał najmniejszych szans, a dodatkowo kilka razy ratował swój zespół przed utratą gola, m.in. w nieprawdopodobny sposób zatrzymał strzał głową Robina van Persiego. 

Jak w porównaniu do niego wypadł Szczęsny? Blado. Przy straconych golach z Liverpoolem (2:2) nie miał zbyt wiele do powiedzenia, ale jego inne błędy mogły się źle skończyć dla Kanonierów. Drybling we własnym polu karnym z Danielem Sturridgem, złe obliczenie lotu piłki, niepotrzebne wyjście za pole karne do Jordana Hendersona – to najpoważniejsze grzechy byłego zawodnika Agrykoli Warszawa.

Patrząc obiektywnie szansę w meczu z Irlandią powinien dostać Boruc. Jeżeli tak się stanie, ciekawy jestem jak zareaguje Wojtek. W ogóle obaj panowie mają podobne charaktery, pytanie tylko, czy będą potrafili się dogadać? Miejmy nadzieję, że tak.

***

 Mecz Arsenalu z Liverpoolem był nie lada gratką dla kibiców. Dużo emocji, dwubramkowe prowadzenie gości i odrobienie strat w dwie minuty przez Kanonierów – sól futbolu. Jako sympatyk Kanonierów muszę jednak zauważyć fatalną postawę w obronie graczy Arsene’a Wengera. Tak banalne  błędy nie przystoją drużynie, która walczy o udział w Champions League. Luis Suarez robił z defensywą The Gunners, to samo co w towarzyskim meczu z Polską. Per Mertesacker przypominał mi Kamila Glika, któremu plątały się nogi. Gdyby tylko Daniel Sturridge był tak skuteczny, jak Edinson Cavani, Liverpool prowadziłby znacznie wyżej do przerwy. 

Bo w pierwszej połowie The Reds prezentowali się znacznie lepiej. I największa w tym zasługa właśnie urugwajskiego napastnika. W ekipie z Anfield Road widać już rękę Brendana Rodgersa, ale jeżeli jego podopieczni nie zaczną zdobywać tytułów, to dla Suareza zacznie się robić ciasno w mieście Beatlesów. Ten facet ma papiery na grę w najlepszych klubach świata. 

Swoją drogą chciałbym go zobaczyć u boku Radamela Falcao. „Lisek chytrusek” jest niezwykle kreatywny, a Kolumbijczyk to istna maszynka do strzelania goli. Takie połączenie w ataku byłoby zabójcze dla rywali. 

Wracając do Arsenalu – myślę, że czekają go ciężkie czasy. Sam nie wiem, czy nie lepiej, żeby w przyszłym sezonie zespół z północnego Londynu zagrał w Lidze Europy. Ze sportowego punktu widzenia może byłoby to nawet korzystniejsze, ale prawo rynku jest nieubłagane. Najlepszym przykładem jest drużyna Liverpoolu. Jak na koniec sezonu 2009/10 LFC zajął dopiero siódmą pozycję, tak do tej pory nie potrafi awansować do Ligi Mistrzów. Boję się, że z Arsenalem stałoby się tak samo, tym bardziej, że włodarze Kanonierów, jak i sam Wenger, to dusigrosze. A w przypadku braku awansu do LM jeszcze bardziej musieliby przykręcić kurek. Więc na dobrą sprawę sam nie wiem, co jest lepsze. Bo w takiej formie, w jakiej piłkarze Arsenalu są obecnie, nie są w stanie rywalizować z najlepszymi zespołami w Anglii. 

***

Manchester United takich kłopotów jak Kanonierzy nie ma i dawno nie miał. Teraz w lidze angielskiej Czerwonych Diabłów czeka seria meczów ze słabszymi zespołami, ale sam Alex Ferguson podkreślił, że w zeszłym sezonie przez takie „łatwe mecze”, jego podopieczni stracili szansę na mistrzostwo, bowiem nagminnie tracili punkty. Słowa szkockiej legendy jakby potwierdziły się w meczu z Southamptonem, w którym jego gracze męczyli się niemiłosiernie. Przy odrobinie szczęścia Święci mogli wywieźć z Old Trafford jeden punkt. 

Z drugiej strony, gdyby nie Boruc, Manchester mógłby, a nawet powinien, wygrać wyżej. Niemniej Red Devils mają tę umiejętność, że potrafią wygrać brzydko. I o tym Ferguson też wspominał. Są mecze kiedy jego zawodnicy nie muszą grać ładnie, ale mają obowiązek zgarnąć pełną pulę. Jestem przekonany, że United zachowają koncentrację do końca rozgrywek i będą cieszyć się z kolejnego mistrzostwa Anglii. Niestety.

***

Jeszcze słówko o Gran Derbi. Remis na Estadio Santiago Bernabeu w moim odczuciu jest sprawiedliwy i w pełni oddaje przebieg meczu. Z drugiej strony to samo można by stwierdzić, gdyby któraś drużyna minimalnie wygrała. Przed rewanżem taki rezultat jest naturalnie lepszy dla Blaugrany, ale coś mi się zdaje, że Real sprawi niespodziankę. 

W ogóle nigdy nie lubiłem Królewskich, ale cholera... imponuje mi Mourinho, a właściwie drużyny grające pod jego batutą. Real w GD zagrał z zębem i to było dla mnie piękniejsze, niż finezyjna gra Barcy.

Zakup Michaela Essiena był strzałem w dziesiątkę. Ghańczyk u Mou gra znakomicie i to w dodatku nie na swojej pozycji. Brawa należą się także młodemu Raphaelowi Varane'owi, który grał pewnie w obronie, a ponadto dołożył trafienie na wagę remisu. 

Czy pierwsze Gran Derbi w tym roku rozczarowały? Moim zdaniem nie. W ogóle nie przeszkadzało mi to, że nie był to pojedynek na gole między Ronaldo a Messim. Nawet lepiej się stało, że ci zawodnicy nie odegrali pierwszoplanowych ról. To pokazuje, że jednak nie wszystko zależy od nich…  

Legendy Futbolu: Dino Zoff (14)






http://pilkanozna.pl/index.php/Wydarzenia/%C5%9Awiat/legendy-futbolu-napoli-juventus-najstarszy-mistrz-mecze-z-polsk-czyli-dino-zoff-14.html

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Szpaku mistrz

Dariusz Szpakowski. Komentator legenda. Od trzech dekad w ścisłej czołówce polskiego dziennikarstwa sportowego. Poniższy film powinni puszczać instruktażowo młodym pracownikom mediów. Przepiękny wywiad, ze spontanicznymi pytaniami. Miszczostwo xD


środa, 16 stycznia 2013

Legendy futbolu: wielki Dennis Bergkamp (12)

Nie będę ukrywał - mój największy piłkarski idol. Nie miałem w planach napisać o nim tak szybko w cyklu o legendach, ale zrobiłem to z braku czasu. O Dennisie mogłem bowiem pisać niemal z pamięci. Kiedy zacząłem kopać piłkę karierę kończył Maradona, później najpopularniejsi stali się młodzi Włoch Del Piero i Brazylijczyk Ronaldo, ja jednak pokochałem Bergkampa. Wzór piłkarza, posiadał niezwykłe umiejętności techniczne, dla mnie na zawsze pozostanie numerem 1.


http://pilkanozna.pl/index.php/Wydarzenia/%C5%9Awiat/legendy-futbolu-ajax-inter-arsenal-aerofobia-czyli-dannis-bergkamp-12.html

środa, 9 stycznia 2013

Legendy Futbolu: Ernest Wilimowski (11)

Pierwszy Polak w moim cyklu o legendach futbolu. No właśnie, ale czy do końca Polak? Urodził się w Katowicach, kiedy te należały do Niemiec. Grał w reprezentacji Polski, ale po wybuchu II wojny światowej przywdziewał trykot z czarnym orłem i już nigdy nie wrócił na Śląsk. Sam mówił o sobie jako o Górnoślązaku. Postać kontrowersyjna, choć piłkarskich umiejętności nikt mu nie odmówi. Prawdziwa legenda rodzimej piłki. Zapraszam do lektury.






http://pilkanozna.pl/index.php/Wydarzenia/%C5%9Awiat/legendy-futbolu-ruch-hajduki-wielkie-volkslista-gra-dla-niemiec-czyli-ernest-wilimowski-11.html

poniedziałek, 7 stycznia 2013

O co ta kłótnia?


Poza umieszczaniem tekstów o legendach futbolu zaniechałem pisania na blogu. Niestety czasu mam coraz mniej, ale jak będzie coś bardzo mnie frapującego na pewno to skomentuje. Do tego posta zdeterminowała mnie ostatnia decyzja TVP odnośnie meczu Ligi Mistrzów, który pokaże, a właściwie  odzew kibiców w tej sprawie. 

Otóż nie rozumiem wszystkich hejterów, i nie piszę tak dlatego, że w ostatnim czasie w pewien sposób związałem się z TVP. Rozumiem, że „koneserzy” chcieliby zobaczyć megahit Manchester United – Real Madryt, ale chyba z perspektywy polskiego kibica ważniejsza jest gra Polaków w 1/8 LM. Nigdy nie było takiej sytuacji, żebyśmy mieli trzech reprezentantów w pierwszym garniturze czołowego zespołu Europy.
TVP miało więcej argumentów za meczem BVB z Szachtarem, ale moim zdaniem ten powyższy powinien wystarczyć. Wyobraźmy sobie inną sytuację – Telewizja Publiczna pokazałaby dwumecz Manchesteru z Realem, kosztem rywalizacji Borussii. I myślicie, że wtedy wszyscy byliby zadowoleni? Zaraz byłoby mnóstwo głosów: jak to? Dlaczego w PUBLICZNEJ TV nie ma meczu, w którym występują Polacy?
Oczywiście wszyscy fani Królewskich i Czerwonych Diabłów w naszym kraju tego nie zrozumieją. Nagle Borussia, nie wiadomo z jakich powodów, stała się wrogiem nr 1 (no może nr 2, tuż za Telewizją Publiczną). Na Piszczka, Błaszczykowskiego i Lewandowskiego w większości komentarzy na fanpage’u TVP Sport „kibice” wylewają wiadro pomyj. Ja się pytam czemu oni są winni? 

Sam mam w dupie, który mecz pokaże TVP, i tak obejrzę ten, który będę chciał (to nie jedyna telewizja, tłumaczenie, że ktoś nie ma n-ki w XXI wieku jest co najmniej niestosowne). Tym bardziej nie mogę pojąć całej tej burzy. 

Z drugiej strony nie rozumiem dlaczego kibice w Polsce aż tak utożsamiają się z Realem, Manchesterem, czy innym Interem. Wielu ma w dupie reprezentacje, polskie kluby, byle wygrał tylko Real (na przykład) . A co człowiek z Polski ma wspólnego z Królewskimi? Większość nie była nigdy w Hiszpanii, o stadionie im. słynnego Santiago Bernabeu nie wspominając. Bierze się to stąd, że kiedyś dana osoba upodobała sobie tenże Real, bo pięknie grał, zdobywał trofea i był na czasie. Bardziej sentymentalni gustu nie zmieniają, więc kibicują madrytczykom na dobre i na złe, ale czy to zmienia fakt, że nic, poza sentymentem, nie łączy ich z klubem?! Powinniśmy trzymać kciuki za zespoły, z którymi jesteśmy związani poprzez miejsce zamieszkania bądź pochodzenia. Przynajmniej takie jest moje zdanie. 

Nie neguję oczywiście tego, żeby kibicować zagranicznym drużynom, sam sympatyzuję z Arsenalem Londyn, ale gdyby Kanonierzy grali z Legią w pucharach nawet przez chwile nie zastanawiałbym się komu kibicować. Naturalnie wybrałbym polski klub, mimo że nie na co dzień nie jestem fanem Wojskowych.

Polacy z BVB reprezentują klub niemiecki, ale ich postawa powinna interesować wszystkich fanów kadry. Powinniśmy wspierać naszych, a nie, jak to stereotypowo mamy w zwyczaju, czyhać aż podwinie im się noga. A czytając komentarze, nie da się nie zauważyć, że „fani” Realu i Manchesteru tego właśnie oczekują.