czwartek, 4 października 2012

Kiedyś byłem małym chłopcem


Ostatnio gdzieś przeczytałem, że polska ekstraklasa jest bardzo ciekawa, bo wyrównana. Takie tezy wybąkiwane były już w zeszłych rozgrywkach, ale osobiście wolałbym, żeby nasza liga była bardziej przewidywalna, a w zamian silna. Z utęsknieniem patrzę w przeszłość i mój ukochany, pamiętny sezon 2002/03 kiedy Wisła, Legia i Amica dzielnie walczyły w Pucharze UEFA. Supremacja Białej Gwiazdy w tamtym sezonie  była bezdyskusyjna, mimo że na zakończenie rozgrywek wyprzedziła Dyskobolię Grodzisk Wielkopolski „tylko” o 6 oczek.

W ogóle to był ostatni sezon, w którym tak naprawdę przeżywałem wielkie emocje związane z polską piłką klubową. Wszystko za sprawą Wisły Kraków. Podopieczni Henryka Kasperczaka w pamiętnych bojach z Parmą, Schalke 04, czy Lazio imponowali polotem i ofensywną grą. Najbardziej zapamiętałem dwa wygrane spotkania rewanżowe – przy Reymonta z Parmą (gdzie grał wówczas Adriano, późniejsza gwiazda Interu) i wyjazdową batalię z Schalke (4:1, gdzie bramkę honorową dla niemieckiego zespołu zdobył Tomasz Hajto!).

Teraz w Polsce nie czuć tamtej atmosfery. Nie wiem czym to jest spowodowane. Może moim wiekiem (już nie przeżywam spotkań w takim stopniu jak kiedyś), a może po prostu mizernym poziomem teraźniejszych rozgrywek? Tamte mecze miały w sobie coś magicznego, wtedy człowiek, a właściwie dorastający chłopiec, czekał na każdą ligową kolejkę, na każdy pucharowy mecz… Obecnie obserwuję ligę głównie z obowiązku i staram się wyłuskiwać co najlepsze. A dużo tego nie jest…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz