Ostatnio
gdzieś przeczytałem, że polska ekstraklasa jest bardzo ciekawa, bo wyrównana.
Takie tezy wybąkiwane były już w zeszłych rozgrywkach, ale osobiście wolałbym,
żeby nasza liga była bardziej przewidywalna, a w zamian silna. Z utęsknieniem
patrzę w przeszłość i mój ukochany, pamiętny sezon 2002/03 kiedy Wisła, Legia i
Amica dzielnie walczyły w Pucharze UEFA. Supremacja Białej Gwiazdy w tamtym
sezonie była bezdyskusyjna, mimo że na
zakończenie rozgrywek wyprzedziła Dyskobolię Grodzisk Wielkopolski „tylko” o 6 oczek.
W
ogóle to był ostatni sezon, w którym tak naprawdę przeżywałem wielkie emocje
związane z polską piłką klubową. Wszystko za sprawą Wisły Kraków. Podopieczni
Henryka Kasperczaka w pamiętnych bojach z Parmą, Schalke 04, czy Lazio
imponowali polotem i ofensywną grą. Najbardziej zapamiętałem dwa wygrane
spotkania rewanżowe – przy Reymonta z Parmą (gdzie grał wówczas Adriano,
późniejsza gwiazda Interu) i wyjazdową batalię z Schalke (4:1, gdzie bramkę
honorową dla niemieckiego zespołu zdobył Tomasz Hajto!).
Teraz
w Polsce nie czuć tamtej atmosfery. Nie wiem czym to jest
spowodowane. Może moim wiekiem (już nie przeżywam spotkań w takim stopniu jak
kiedyś), a może po prostu mizernym poziomem teraźniejszych rozgrywek? Tamte
mecze miały w sobie coś magicznego, wtedy człowiek, a właściwie dorastający
chłopiec, czekał na każdą ligową kolejkę, na każdy pucharowy mecz… Obecnie
obserwuję ligę głównie z obowiązku i staram się wyłuskiwać co najlepsze. A dużo
tego nie jest…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz