niedziela, 1 lipca 2012

Hiszpania włączyła piąty bieg

Mimo dotarcia do finału byli krytykowani za styl w jakim to osiągnęli. Jestem pewien, że jutro tytuły prasowe na całym świecie będą rozpływać się nad grą La Roja.

źródło foto: sport.pl

Czym się różniła tiki taka z finału od tej z innych meczów na tych mistrzostwach? Tylko i wyłącznie szybkością. Ciekawe tylko czy był to zamierzony manewr del Bosque, bo taka różnica tempa gry w przypadku jednej drużyny wydaje mi się  nieprawdopodobna.

Squadra Azzurra nie mogła znaleźć żadnego sposobu na powstrzymanie rywali w defensywie, bo w ataku kilka szans na zdobycie chociaż honorowego gola miała  – najbliżej był Antonio Di Natale na początku drugiej połowy. Pechem Italii była też kontuzja Thiago Motty, kiedy wyczerpane zostały już wszystkie zmiany.

Nie zmienia to faktu, że Espana zasłużyła na zwycięstwo w pełni, będąc najlepszą drużyną nie tylko w finale, ale także w przeciągu całego turnieju. Najbliżej ich poziomu byli Portugalczycy, którzy, mimo olbrzymiej renomy, byli rewelacją polsko-ukraińskich mistrzostw.

Finał rozczarował zadziwił tym, że był jednostronny, a bramki zdobywali wyłącznie piłkarze urodzeni na Półwyspie Iberyjskim. 4:0 także mówi samo za siebie.Takiego pogromu nie było w żadnym finale ME i MŚ!

Czego mi zabrakło na tych mistrzostwach? Oprócz Polski i Holandii w ćwierćfinale, nie doczekaliśmy się jednego, bezapelacyjnego króla strzelców. Po 3 bramki strzeliło aż sześciu zawodników! Najbliżej zwycięstwa w tej klasyfikacji był Fernando Torres, który trafił do siatki w finale, mógł też ukłuć po raz drugi, ale zachował się bardzo przytomnie i wyłożył futbolówkę na pustą bramkę Juanowi Macie. Gdyby El Nino zachował się samolubnie i sięgnął po tytuł najlepszego strzelca, byłoby to o tyle dziwne, że głównie pełnił rolę zmiennika na Euro 2012. W pierwszej jedenastce wybiegł tylko w meczu z Irlandią (z którą na dobrą sprawę strzelił dwa gole).

Reasumując całe mistrzostwa pod względem sportowym,  były one bardzo udane. W meczach fazy grupowej zawsze padały gole, a w sumie doczekaliśmy się tylko dwóch bezbramkowych remisów w regulaminowym czasie gry (Anglia-Włochy, Hiszpania-Portugalia). Nie było wprawdzie niespodzianki i główny faworyt zwyciężył. Ale taki jest sport- wygrywają ci, którzy mają duże umiejętności, są konsekwentni i skuteczni. Taka właśnie była reprezentacja Vicente del Bosque.

Jeżeli chodzi natomiast o samego trenera przechodzi on do historii jako najbardziej utytułowany szkoleniowiec w historii. Tak samo jak i jego drużyna, choć ten wspaniały marsz w 2008 roku na boiskach Austrii i Szwajcarii zaczął jeszcze Luis Aragones.

Hiszpania niewątpliwie jest najlepszą drużyną jaką dane było mi oglądać. Trudno mi ją porównywać z przedwojenną jedenastką Vitorio Pozzo z Giuseppe Meazzą w składzie, złotą kadrą Węgierską z Ferencem Puskasem, czy zabójczo skuteczną Brazylią Pelego. Reprezentacje od lat 70 znam chociaż z zapisów wideo i uważam, że obecna La Furia Roja przewyższa Holandię z Johanem Cruyffem, a nawet Argentynę z Diego Maradoną.

Zresztą sukcesy mówią same za siebie. Nikt nie dokonał jeszcze tego co Hiszpania, więc można śmiało zaryzykować tezę, że jest to najlepsza drużyna w ogóle! Mimo że nie sympatyzuję z nią, klasę docenić muszę. Nie wierzyłem w graczy del Bosque przed finałem, a ci szybko sprowadzili mnie na ziemię. Po prostu rozłożyli mnie na łopatki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz