niedziela, 8 września 2013

Fornalik weźmie przykład z... Bońka?



Jak zawsze po meczach reprezentacji, w mediach pełno podsumowań, felietonów, opowiastek. Nie ma chyba kibica, który ma jeszcze cierpliwość do selekcjonera reprezentacji. Tym razem nie będę stał w opozycji. Czas Waldka Kinga już minął. 

Prezes PZPN mówił, że jeżeli stracimy szansę na awans do mistrzostw świata, zwolni Waldemara Fornalika. Rozumiem, że na razie nie chce robić zamieszania w trakcie zgrupowania i do ewentualnej zmiany na stanowisku dojdzie po spotkaniu z San Marino.  

Dziwne by było, gdyby Boniek czekał z decyzją do końca eliminacji. Nowy szkoleniowiec mógłby zacząć przyglądać się drużynie wcześniej, a w bonusie miałby dwa dodatkowe mecze (już) kontrolne, i to z wymagającymi rywalami – Ukrainą i Anglią. 

Boniek ma wiedzę empiryczną na ten temat. Sam jako trener fatalnie rozpoczął eliminacje do mistrzostw Europy w 2004 roku i po przegranej bodaj z Łotwą – tłumacząc się problemami osobistymi – podał się do dymisji. Reprezentacji wyszło to wyłącznie na dobre. Przyszedł Paweł Janas i o mały włos nie wywalczył przepustki na turniej w Portugalii. 

Drużyna Janosika w ostatnim meczu eliminacji wygrała z Węgrami (dwie bramki i najlepszy mecz jaki widziałem w wykonaniu Andrzeja Niedzielana), ale Łotwa sensacyjnie pokonała Szwedów. Niedosyt pozostał, a mimo to eksperci byli zgodni – Janas posprzątał po Bońku i były rokowania na kwalifikacje do mundialu. 

I faktycznie, Polacy w dobrym stylu awansowali do mistrzostw świata w Niemczech. Dlaczego więc i teraz nie obrać podobnej drogi?

Ale Boniek o tym wie. Problem tylko w tym, że sternik naszej federacji następcy Fornalika chce szukać wśród Polaków. Tłumaczy, że zagraniczny trener będzie musiał uczyć się naszych realiów. Osobiście nie kupuję tej interpretacji. 

Bo nad Wisłą nie mamy klasowych trenerów. Skorża i Kasperczak są dostępni na rynku, ale ostatnio w pracy szkoleniowej zawodzili. Adam Nawałka – faworyt Bońka – to natomiast ta sama półka co Fornalik. Nie chodzi o umiejętności, ale o to, że obaj sprawdzili się tylko w drużynach, którym daleko do stabilizacji finansowej. Są jeszcze dwie postacie zza oceanu – Warzycha i Nowak. Tylko obaj wcześniej nie pracowali w zawodzie poza USA. Więc o czym tu rozważać?

W moim odczuciu selekcjonerem powinien zostać wyłącznie trener zza granicy. Podobno Boniek powiedział Adamowi Godlewskiemu, że związek stać nawet na Mourinho. No więc, panie prezesie, czekamy na tego Mourinho!

czwartek, 18 lipca 2013

Wdzięk i aparycja





Nie jest tajemnicą, że Jakub Wawrzyniak przykłada dużą wagę do swojego wizerunku w mediach. W jednej z rozmów podkreślił, że ogląda swoje wywiady telewizyjne, żeby zobaczyć jak wypadł, co mógłby zrobić lepiej, a do czego przyczepić się nie można. Analiza wypowiedzi pozwala mu uniknąć błędów w przyszłości. W końcu w dzisiejszych czasach postawa na boisku jest tak samo ważna, jak robienie wokół siebie dobrego PR. Niewielu piłkarzy potrafi płynnie odpowiadać na pytania, a Warzywniak robi to co najmniej dobrze. I w pozytywnym odbiorze jego osoby, nie przeszkadza nawet nie najlepsza aparycja. 

Szkoda tylko, że próba ładnego składania słów nie ma żadnego wpływu na postawę na boisku. Trafnie do tej kwestii odniósł się kiedyś Jarosław Kotas, były piłkarz, który może jakiejś wielkiej kariery nie zrobił, ale z niejednego pieca chleb jadł. Kiedy był trenerem Orkanu Rumia (III liga bałtycka) po jednym z meczów powiedział: – Mamy w składzie fajnych chłopaków, magistrów, pokończyli studia, porobili fakultety, ale piłkarsko są debilami. Kaziu Deyna nie umiał tabliczki mnożenia, Maradona strzelał do dziennikarzy – jako ludzie to byli debile, ale jako piłkarze geniusze.
 
Aż tak ostro z Wawrzyniakiem jechać nie można, a raczej nie wypada. W końcu reprezentant Polski… Ale każdy kto oglądał mecz z The News Saints, półamatorami z Walii, widział co wyprawiał lewy obrońca Legii. Facetowi, który ponad 30 razy przywdziewał koszulkę w narodowych barwach, nie przystoi tak grać. Wszelkie argumenty o tym, że mistrzowie Polski są jeszcze w okresie przygotowawczym, można włożyć między bajki. Tutaj brakowało umiejętności, nawet w przyjęciu piłki! Dwa babole z pierwszej połowy kosztowały utratę bramki i… prawie utratę bramki. Na szczęście rywal trafił w słupek. Dać sobie założyć dziurę w polu karnym to upokorzenie nawet w B-klasie. A co dopiero na poziomie… yyy… II rundy eliminacji LM. 

Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że trudno znaleźć w polskiej ekstraklasie lepszego lewego obrońcę z polskim paszportem. Przed kontuzją fajnie prezentował się Mariusz Magiera, później godnie go zastąpił Seweryn Gancarczyk, ale ten drugi wcześniej, w Lechu przegrał rywalizację z Luisem Henriquezem. To mówi samo za siebie. 

Poszukajmy pozytywów. Bardzo dobre zmiany dali Dominik Furman i Michał Kucharczyk, którzy zastąpili słaniających się na nogach Helio Pinto (on ma być gwiazdą ekstraklasy?!) i Miro Radovicia. Szczególne brawa należą się „Kucharzowi”, który już pod koniec zeszłego sezonu nieźle kopał. A przy Łazienkowskiej  brano pod uwagę wypożyczenie tego zawodnika (mówiło się o przenosinach do Lechii). Tymczasem w meczu z TNS Kucharczyk zagrał o niebo lepiej od Serba, za którego wszedł – był bardzo aktywny, robił sporo wiatru na prawej stronie, udanie dryblował. Gdyby jeszcze w końcówce wykorzystał okazję po przepięknym rajdzie, można by mu wystawić najwyższą notę. 

Dwumecz jest już raczej rozstrzygnięty, bo chyba gorzej niż w pierwszej połowie meczu w Walii zagrać się nie da. Jeżeli chodzi o kolejne rundy eliminacji to trzeba wierzyć, że Legia awansuje do fazy grupowej… Ligi Europy. Na więcej nie ma co liczyć.


piątek, 21 czerwca 2013

Legendy futbolu: Jose Leandro Andrade (26)

Miałem ambitne plany, żeby przedstawić co najmniej 50 legend futbolu, ale na 26 zakończyłem (albo zawiesiłem) cykl. Niestety natłok obowiązków kazał mi z czegoś zrezygnować, a że szukanie informacji o zawodnikach pokroju poniżej opisanego zajmowało mi sporo czasu, to na razie zaprzestałem pisania o wybitnych piłkarzach.



Co do ostatniego bohatera - kolejna ciekawa historia sprzed wojny. Gorąco polecam przeczytać ;)

http://www.pilkanozna.pl/index.php/Wydarzenia/%C5%9Awiat/legendy-futbolu-muzyk-tancerz-pierwszy-mistrz-wiata-czyli-jose-leanardo-andrade.html

czwartek, 25 kwietnia 2013

Legendy futbolu: Roger Milla (25)

Kolejny odcinek legend futbolu. Pierwszy gość z Afryki. O jego wyczynach na mundialu we Włoszech po raz pierwszy opowiedział mi ojciec. Od dzieciństwa zachował mi się w pamięci, jako piłkarz, który "prawie wyeliminował Anglików w ćwierćfinale mistrzostw świata". Tak mówił tata. Sięgnąłem dalej, obejrzałem turniej z 1990 roku i faktycznie tak było. Kamerun grał pięknie, prezentował tzw. wesoły futbol, ale zatrzymał się na Anglii, a właściwie na Garym Linekerze, o którym pisałem niemal kwartał temu.






http://pilkanozna.pl/index.php/Wydarzenia/%C5%9Awiat/legendy-futbolu-taniec-przy-chorgiewce-najstarszy-strzelec-m-czyli-roger-milla.html




W ogóle o legendach przypominam od niespełna pół roku. To już 25. odcinek. Nie wiem czy dam radę dojść do setki, ale pięćdziesiątka to plan minimum. Mam nadzieję, że wytrwam.

środa, 24 kwietnia 2013

Jacek Krzynówek o Polakach w Borusii i reprezentacji (wywiad)

Kiedy Jacek Krzynówek strzelił gola Realowi Madryt w barwach Bayeru Leverkusen skakałem z radości. Przez kilka lat był jednym z najważniejszych zawodników reprezentacji. Jako kibicowi dał mi wiele powodów do zadowolenia, dlatego cieszę się, że mogłem z nim pogadać. Zapraszam do lektury.






http://sport.tvp.pl/10847586/krzynowek-polakom-z-borussii-zycze-finalu

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

piątek, 5 kwietnia 2013

Legendy futbolu: Pavel Nedved (23)

14 maja 2003 roku. Trzy dni po moich czternastych urodzinach. Oglądam jeden z najlepszych meczów, jakie było mi dane. Juventus wygrywa w rewanżowym spotkaniu półfinału Ligi Mistrzów z Realem Madryt 3:1 i awansuje do finału. Gole strzelają Trezeguet, Del Piero i... Nedved oraz Zidane. Mój sześcioletni brat, ubrany w koszulkę Nedveda, płacze, bo bardziej kibicuje Królewskim, i grającemu w ich barwach Ronaldo. Paradoks? Jeszcze większy, że po niespełna dziesięciu latach ten sam brat prosi mnie, abym w końcu napisał o czeskiej legendzie. No więc napisałem.





http://pilkanozna.pl/index.php/Wydarzenia/Ligi-zagraniczne-W%C5%82ochy/legendy-futbolu-lazio-juve-genialny-rzemielnik-czyli-pavel-nedved-23.html

piątek, 29 marca 2013

Brzytwa jeszcze pływa


Cichną już echa po spotkaniach eliminacji do mistrzostw świata w Brazylii. Z naszego punktu widzenia przeżyliśmy kolejny bolesny upadek, po tym jak przysłowiowy balon został niewiarygodnie napompowany. Bo szaleństwo przed meczem z Ukrainą na dobre zaczęło się już dwa tygodnie wcześniej. Nie było dnia bez informacji o biało-czerwonych, ich rywalach, a także opinii ekspertów ile to nie wygramy. 

Właściwie obwołaliśmy się zwycięzcami zanim zaczęły się zawody. Nie było w Polsce dziennikarza, który bałby się Ukrainy. Mimo że w fatalnym stylu przegraliśmy i z Urugwajem, i – o zgrozo – z Irlandią, większość żurnalistów była przekonana o wyższości naszego teamu, nad tym ze wschodu. Przypomnieć można chociażby analizę Mateusza Borka, któremu przed spotkaniem wyszło 4:2 dla Polaków. Jak było w praniu wszyscy doskonale widzieliśmy. 

Najbardziej zastanawiająca rzecz? Brak jakiejkolwiek logiki. Najpierw cały kraj żądał posadzenia na ławce Ludovica Obraniaka. W jego miejsce miał zagrać Radek Majewski. I zagrał - jak słusznie zauważył Rafał Stec - na swoim poziomie. Poziomie drugiej ligi angielskiej. Chyba tylko Rybus gorzej biegał po murawie Narodowego. 

Po meczu oburzenie. Dlaczego Obraniak, który w ostatnim czasie zdobywał bramki i asystował, zaczął mecz na ławce?! Hipokryzja? Nie, dziennikarstwo. Na jednym z forów, ktoś bardzo słusznie napisał: „dziennikarze są jak chorągiewki”. Trudno o bardziej trafne spostrzeżenie. Ci sami, którzy pisali, że Ludo nie powinien mieć miejsca w pierwszej jedenastce, dzień po meczu uważali już, że nie możemy sobie pozwolić na nieobecność w składzie naszego najlepszego rozgrywającego. Trzeba iść za głosem ludu. Trzeba bazgrać pod publikę. 

Który to już raz wmawiamy sobie, że jesteśmy cudowni, wszyscy już w to wierzymy, a później jeszcze boleśniej dostajemy po dupie? A żeby jeszcze dopełnić stereotyp „Polaczka” – popadamy od skrajności w skrajność. Przed Ukrainą byliśmy nastawieni niezwykle optymistycznie, uważaliśmy, że nasi piłkarze mogą ch**ami gruszki strząsać, a po spotkaniu nie dajemy już sobie żadnych szans na awans. 

Sytuacja oczywiście jest nie najlepsza, pamiętajmy jednak, że eliminacje są dopiero w połowie. Terminarz mamy trudny, ale parafrazując dzieło naszej noblistki: brzytwa jeszcze pływa po wodzie. Albo się jej złapiemy i ze wszystkich sił postaramy się o bilety do Brazylii, albo bez walki opadniemy na dno.

Legendy futbolu: Leonidas (22)

Było o Erneście Wilimowskim, nie mogło więc zabraknąć i Leonidasa. Obaj panowie spotkali się bezpośrednio na mundialu w 1938 roku. Brazylia wygrała, ale indywidualnie lepiej zaprezentował się Polak.

http://pilkanozna.pl/index.php/Wydarzenia/%C5%9Awiat/legendy-futbolu-strza-z-przewrotki-i-gra-na-boso-czyli-leonidas-22.html

czwartek, 31 stycznia 2013

O polskiej bramce, dziurawej Armacie i pierwszym GD




W środowy wieczór, niemal w jednym czasie, w lidze angielskiej zaprezentowali się dwaj polscy bramkarze. Ponadto Artur Boruc i Wojtek Szczęsny zostali powołani na mecz z Irlandią. Były bramkarz Fiorentiny dostał jednak nominację z opóźnieniem, a wszystko wskazuje na to, że będzie podstawowym golkiperem w lutowym spotkaniu reprezentacji.

To wszystko dlatego, że w ostatnim czasie Boruc prezentuje się dużo lepiej od Szczęsnego. W ostatnim meczu jego Southampton przegrał z Manchesterem United na Old Trafford 1:2, ale sam „Holly Golly” zagrał znakomicie. Przy bramkach Wayne’a Rooneya nie miał najmniejszych szans, a dodatkowo kilka razy ratował swój zespół przed utratą gola, m.in. w nieprawdopodobny sposób zatrzymał strzał głową Robina van Persiego. 

Jak w porównaniu do niego wypadł Szczęsny? Blado. Przy straconych golach z Liverpoolem (2:2) nie miał zbyt wiele do powiedzenia, ale jego inne błędy mogły się źle skończyć dla Kanonierów. Drybling we własnym polu karnym z Danielem Sturridgem, złe obliczenie lotu piłki, niepotrzebne wyjście za pole karne do Jordana Hendersona – to najpoważniejsze grzechy byłego zawodnika Agrykoli Warszawa.

Patrząc obiektywnie szansę w meczu z Irlandią powinien dostać Boruc. Jeżeli tak się stanie, ciekawy jestem jak zareaguje Wojtek. W ogóle obaj panowie mają podobne charaktery, pytanie tylko, czy będą potrafili się dogadać? Miejmy nadzieję, że tak.

***

 Mecz Arsenalu z Liverpoolem był nie lada gratką dla kibiców. Dużo emocji, dwubramkowe prowadzenie gości i odrobienie strat w dwie minuty przez Kanonierów – sól futbolu. Jako sympatyk Kanonierów muszę jednak zauważyć fatalną postawę w obronie graczy Arsene’a Wengera. Tak banalne  błędy nie przystoją drużynie, która walczy o udział w Champions League. Luis Suarez robił z defensywą The Gunners, to samo co w towarzyskim meczu z Polską. Per Mertesacker przypominał mi Kamila Glika, któremu plątały się nogi. Gdyby tylko Daniel Sturridge był tak skuteczny, jak Edinson Cavani, Liverpool prowadziłby znacznie wyżej do przerwy. 

Bo w pierwszej połowie The Reds prezentowali się znacznie lepiej. I największa w tym zasługa właśnie urugwajskiego napastnika. W ekipie z Anfield Road widać już rękę Brendana Rodgersa, ale jeżeli jego podopieczni nie zaczną zdobywać tytułów, to dla Suareza zacznie się robić ciasno w mieście Beatlesów. Ten facet ma papiery na grę w najlepszych klubach świata. 

Swoją drogą chciałbym go zobaczyć u boku Radamela Falcao. „Lisek chytrusek” jest niezwykle kreatywny, a Kolumbijczyk to istna maszynka do strzelania goli. Takie połączenie w ataku byłoby zabójcze dla rywali. 

Wracając do Arsenalu – myślę, że czekają go ciężkie czasy. Sam nie wiem, czy nie lepiej, żeby w przyszłym sezonie zespół z północnego Londynu zagrał w Lidze Europy. Ze sportowego punktu widzenia może byłoby to nawet korzystniejsze, ale prawo rynku jest nieubłagane. Najlepszym przykładem jest drużyna Liverpoolu. Jak na koniec sezonu 2009/10 LFC zajął dopiero siódmą pozycję, tak do tej pory nie potrafi awansować do Ligi Mistrzów. Boję się, że z Arsenalem stałoby się tak samo, tym bardziej, że włodarze Kanonierów, jak i sam Wenger, to dusigrosze. A w przypadku braku awansu do LM jeszcze bardziej musieliby przykręcić kurek. Więc na dobrą sprawę sam nie wiem, co jest lepsze. Bo w takiej formie, w jakiej piłkarze Arsenalu są obecnie, nie są w stanie rywalizować z najlepszymi zespołami w Anglii. 

***

Manchester United takich kłopotów jak Kanonierzy nie ma i dawno nie miał. Teraz w lidze angielskiej Czerwonych Diabłów czeka seria meczów ze słabszymi zespołami, ale sam Alex Ferguson podkreślił, że w zeszłym sezonie przez takie „łatwe mecze”, jego podopieczni stracili szansę na mistrzostwo, bowiem nagminnie tracili punkty. Słowa szkockiej legendy jakby potwierdziły się w meczu z Southamptonem, w którym jego gracze męczyli się niemiłosiernie. Przy odrobinie szczęścia Święci mogli wywieźć z Old Trafford jeden punkt. 

Z drugiej strony, gdyby nie Boruc, Manchester mógłby, a nawet powinien, wygrać wyżej. Niemniej Red Devils mają tę umiejętność, że potrafią wygrać brzydko. I o tym Ferguson też wspominał. Są mecze kiedy jego zawodnicy nie muszą grać ładnie, ale mają obowiązek zgarnąć pełną pulę. Jestem przekonany, że United zachowają koncentrację do końca rozgrywek i będą cieszyć się z kolejnego mistrzostwa Anglii. Niestety.

***

Jeszcze słówko o Gran Derbi. Remis na Estadio Santiago Bernabeu w moim odczuciu jest sprawiedliwy i w pełni oddaje przebieg meczu. Z drugiej strony to samo można by stwierdzić, gdyby któraś drużyna minimalnie wygrała. Przed rewanżem taki rezultat jest naturalnie lepszy dla Blaugrany, ale coś mi się zdaje, że Real sprawi niespodziankę. 

W ogóle nigdy nie lubiłem Królewskich, ale cholera... imponuje mi Mourinho, a właściwie drużyny grające pod jego batutą. Real w GD zagrał z zębem i to było dla mnie piękniejsze, niż finezyjna gra Barcy.

Zakup Michaela Essiena był strzałem w dziesiątkę. Ghańczyk u Mou gra znakomicie i to w dodatku nie na swojej pozycji. Brawa należą się także młodemu Raphaelowi Varane'owi, który grał pewnie w obronie, a ponadto dołożył trafienie na wagę remisu. 

Czy pierwsze Gran Derbi w tym roku rozczarowały? Moim zdaniem nie. W ogóle nie przeszkadzało mi to, że nie był to pojedynek na gole między Ronaldo a Messim. Nawet lepiej się stało, że ci zawodnicy nie odegrali pierwszoplanowych ról. To pokazuje, że jednak nie wszystko zależy od nich…