czwartek, 23 sierpnia 2012

Po pierwszej kolejce


Ostatnio myślałem po co w ogóle piszę o naszej lidze, mógłbym przecież się skupić na Premier League, Primera Division, Serie A i/lub Bundeslidze. Jednak zawsze interesowała mnie nasza kopana, trochę patriotycznie leży mi na sercu przyszłość polskiej piłki i bezustannie marzę, żeby obserwować grę naszych piłkarzy z takimi wypiekami jak angielskich potentatów. Wróćmy na ziemię. Poziom naszej Ekstraklasy się nie zmienił, choć pierwsza kolejka mogła się podobać (padło aż 28 goli), było kilka meczów na niezłym poziomie. Nie będę sztampowo  opisywał każdego meczu po kolei. Skupię się na tym, jak zapamiętam inauguracyjną serię gier.

W piątek chyba wszystkich kibiców zaskoczyła Pogoń Szczecin, która zdemolowała, mające bić się o puchary, Zagłębie. Lubinianie dostali 4 ciosy, w tym jeden przepięknej urody – strzał z rzutu wolnego Ediego Andradiny. 38-letni Brazylijczyk w ogóle był klasą dla siebie, wprawdzie za dużo po boisku nie biegał (zwłaszcza w końcówce), ale za to potrafił się umiejętnie ustawiać w środku pola, co pozwoliło mu dyrygować poczynaniami kolegów. Widać na polską ligę to wystarcza.

Z drugiego piątkowego meczu zapamiętam tylko jedną, a właściwie dwie rzeczy. Konkretnie dwie asysty Michała Bembena (Górnik). Występ prawego defensora Górników zasługuje na szczególną uwagę, gdyż w zeszłym sezonie to lewa strona tej formacji, w postaci Mariusza Magiery, siała popłoch u rywali. Jeżeli Magiera wróci po kontuzji w kondycją z zeszłego sezonu, to Zabrzanie będą mieli najsilniej obsadzone defensywne flanki w lidze! Pamiętajmy jeszcze, że Adam Nawałka ma do dyspozycji Seweryna Gancarczyka, choć jemu bardzo daleko jest do formy prezentowanej w Metaliście Charków. To już chyba zmierzch tego piłkarza, ale cóż, takie jest życie.

Sobotę w naszej Ekstraklasie zapamiętam z kilku względów, choć raczej nie będę jej wspominał przyjemnie. A wszystko to przez gnioty w Białymstoku i Łodzi. Starcie Jagiellonii z Podbeskidziem zaczęło się obiecująco, bo już w 19. sekundzie Pawela trafił dla przyjezdnych. Później jednak Białostoczanie męczyli się ze słabymi Góralami, ale ostatecznie wydarli zwycięstwo. W mieście włókniarzy natomiast, podobne katusze przeżywali mistrzowie Polski i ulegli skazywanemu na spadek Widzewowi. Jakiś smaczek w tym meczu? Bramka Sebastiana Dudka, którego w składzie Śląska nie widział Orest Lenczyk. Przypomnę jeszcze, że Dudek przyszedł do Śląska, gdy ten grał jeszcze w II lidze. Poziom meczu? Tragiczny.

Z poziomem sportowym tego dnia wyłamał się jedynie Lech Poznań, który zlał niby wzmocnionych (w porównaniu do poprzedniej rundy) wicemistrzów Polski 4:0. W Chorzowie mają o czym myśleć. Po blamażu w Europie z Victorią Pilzno, przyszła kompromitacja w lidze. Tomasz Fornalik niedługo chyba wróci do niedawnej pozycji w klubie, bo wątpię, żeby po prostu go zwolniono. Widocznie to nie jest jeszcze czas na niego, albo jego brat najzwyczajniej w świecie źle przygotował zespół do sezonu.

Niedziela miała bardzo podobny scenariusz do wcześniejszego dnia. Najpierw Wisła przy Reymonta dusiła się w starciu z Bełchatowem. Mecz był podobny do konfrontacji Jagi z Podbeskidziem. Padł taki sam wynik, gospodarze tracili bramkę w 1. minucie, a później gonili wynik. Biała Gwiazda z GKS-em pokazały kawał dobrego futbolu… przez pierwsze 15 minut. Później górę wzięło zmęczenia spowodowane upalną pogodą.

Chociaż złej baletnicy, to i rąbek przeszkadza. Dwie godziny później Legia rozbiła przy Łazienkoweskiej Koronę 4:0, a hat-tricka ustrzelił Daniel Ljuboja. Serb jest bezapelacyjnie najlepszym zawodnikiem naszej ligi i jeżeli będzie mu się chciało, to spokojnie zostanie królem strzelców i poprowadzi Legię do mistrzostwa. Z tymi chęciami u Daniela jest jednak różnie, więc pałeczka leży też po stronie Jana Urbana i całego sztabu szkoleniowego. Ta pałeczka może stać się czarodziejską różdżką, jeżeli świta z L3 będzie potrafiła odpowiednio zmotywować krnąbrnego napastnika.

Na koniec zmagań mieliśmy malutką niespodziankę. Beznadziejnie grająca Lechia przegrała z GKS-em Katowice Polonią Warszawa. Odejście Józefa Wojciechowskiego wyjdzie temu klubowi tylko na dobre i nie ma w tym krzty paradoksu. Patrząc na personalia Czarnych Koszul wcale nie wygląda to tak źle, jak wszyscy zapowiadali. Myślę, że Piotr Stokowiec poukłada te klocki (w końcu ktoś dostanie na to trochę czasu) i prognozuję: już w tym sezonie klub z Konwiktorskiej znajdzie się w górnej części tabeli. A co do Lechii, to nie mam słów. Bobo Kaczmarek fajnie opowiada o futbolu, ale najpierw musi coś zrobić, żeby gra zespołu wyglądała lepiej. Pierwsza podpowiedź: posadzić na ławce Michała Buchalika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz