Ostatnio myślałem po co w ogóle piszę o naszej lidze, mógłbym
przecież się skupić na Premier League, Primera Division, Serie A i/lub
Bundeslidze. Jednak zawsze interesowała mnie nasza kopana, trochę patriotycznie
leży mi na sercu przyszłość polskiej piłki i bezustannie marzę, żeby obserwować
grę naszych piłkarzy z takimi wypiekami jak angielskich potentatów. Wróćmy na
ziemię. Poziom naszej Ekstraklasy się nie zmienił, choć pierwsza kolejka mogła
się podobać (padło aż 28 goli), było kilka meczów na niezłym poziomie. Nie będę
sztampowo opisywał każdego meczu po
kolei. Skupię się na tym, jak zapamiętam inauguracyjną serię gier.
W piątek chyba wszystkich kibiców zaskoczyła Pogoń
Szczecin, która zdemolowała, mające bić się o puchary, Zagłębie. Lubinianie
dostali 4 ciosy, w tym jeden przepięknej urody – strzał z rzutu wolnego Ediego
Andradiny. 38-letni Brazylijczyk w ogóle był klasą dla siebie, wprawdzie za
dużo po boisku nie biegał (zwłaszcza w końcówce), ale za to potrafił się umiejętnie
ustawiać w środku pola, co pozwoliło mu dyrygować poczynaniami kolegów. Widać
na polską ligę to wystarcza.
Z drugiego piątkowego meczu zapamiętam tylko jedną, a
właściwie dwie rzeczy. Konkretnie dwie asysty Michała Bembena (Górnik). Występ
prawego defensora Górników zasługuje na szczególną uwagę, gdyż w zeszłym
sezonie to lewa strona tej formacji, w postaci Mariusza Magiery, siała popłoch
u rywali. Jeżeli Magiera wróci po kontuzji w kondycją z zeszłego sezonu, to
Zabrzanie będą mieli najsilniej obsadzone defensywne flanki w lidze! Pamiętajmy
jeszcze, że Adam Nawałka ma do dyspozycji Seweryna Gancarczyka, choć jemu
bardzo daleko jest do formy prezentowanej w Metaliście Charków. To już chyba zmierzch
tego piłkarza, ale cóż, takie jest życie.
Sobotę w naszej Ekstraklasie zapamiętam z kilku względów,
choć raczej nie będę jej wspominał przyjemnie. A wszystko to przez gnioty w
Białymstoku i Łodzi. Starcie Jagiellonii z Podbeskidziem zaczęło się obiecująco,
bo już w 19. sekundzie Pawela trafił dla przyjezdnych. Później jednak
Białostoczanie męczyli się ze słabymi Góralami, ale ostatecznie wydarli
zwycięstwo. W mieście włókniarzy natomiast, podobne katusze przeżywali
mistrzowie Polski i ulegli skazywanemu na spadek Widzewowi. Jakiś smaczek w tym
meczu? Bramka Sebastiana Dudka, którego w składzie Śląska nie widział Orest
Lenczyk. Przypomnę jeszcze, że Dudek przyszedł do Śląska, gdy ten grał jeszcze
w II lidze. Poziom meczu? Tragiczny.
Z poziomem sportowym tego dnia wyłamał się jedynie Lech Poznań,
który zlał niby wzmocnionych (w porównaniu do poprzedniej rundy) wicemistrzów
Polski 4:0. W Chorzowie mają o czym myśleć. Po blamażu w Europie z Victorią
Pilzno, przyszła kompromitacja w lidze. Tomasz Fornalik niedługo chyba wróci do
niedawnej pozycji w klubie, bo wątpię, żeby po prostu go zwolniono. Widocznie
to nie jest jeszcze czas na niego, albo jego brat najzwyczajniej w świecie źle
przygotował zespół do sezonu.
Niedziela miała bardzo podobny scenariusz do wcześniejszego
dnia. Najpierw Wisła przy Reymonta dusiła się w starciu z Bełchatowem. Mecz był
podobny do konfrontacji Jagi z Podbeskidziem. Padł taki sam wynik, gospodarze
tracili bramkę w 1. minucie, a później gonili wynik. Biała Gwiazda z GKS-em
pokazały kawał dobrego futbolu… przez pierwsze 15 minut. Później górę wzięło
zmęczenia spowodowane upalną pogodą.
Chociaż złej baletnicy, to i rąbek przeszkadza. Dwie
godziny później Legia rozbiła przy Łazienkoweskiej Koronę 4:0, a hat-tricka
ustrzelił Daniel Ljuboja. Serb jest bezapelacyjnie najlepszym zawodnikiem
naszej ligi i jeżeli będzie mu się chciało, to spokojnie zostanie królem
strzelców i poprowadzi Legię do mistrzostwa. Z tymi chęciami u Daniela jest
jednak różnie, więc pałeczka leży też po stronie Jana Urbana i całego sztabu
szkoleniowego. Ta pałeczka może stać się czarodziejską różdżką, jeżeli świta z
L3 będzie potrafiła odpowiednio zmotywować krnąbrnego napastnika.
Na koniec zmagań mieliśmy malutką niespodziankę.
Beznadziejnie grająca Lechia przegrała z GKS-em Katowice Polonią
Warszawa. Odejście Józefa Wojciechowskiego wyjdzie temu klubowi tylko na dobre
i nie ma w tym krzty paradoksu. Patrząc na personalia Czarnych Koszul wcale nie
wygląda to tak źle, jak wszyscy zapowiadali. Myślę, że Piotr Stokowiec poukłada
te klocki (w końcu ktoś dostanie na to trochę czasu) i prognozuję: już w tym sezonie klub z Konwiktorskiej
znajdzie się w górnej części tabeli. A co do Lechii, to nie mam słów. Bobo
Kaczmarek fajnie opowiada o futbolu, ale najpierw musi coś zrobić, żeby gra
zespołu wyglądała lepiej. Pierwsza podpowiedź: posadzić na ławce Michała
Buchalika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz