Za
nami mecze grup A i B na długo oczekiwanych Mistrzostwach Europy w Polsce i na Ukrainie.
Patrząc obiektywnie była jedna niespodzianka – Duńczycy nieoczekiwanie
zwyciężyli Holendrów.
O
meczu otwarcia napisano już praktycznie wszystko. Najwięcej dywagacji było na
temat Wojtka Szczęsnego, czy słusznie faulował greckiego napastnika. W
ostateczności dał szansę wykazania się Tytoniowi, który został okrzyknięty
bohaterem, więc wyszło na jego. Najlepszym zawodnikiem meczu został Robi
Lewandowski, strzelec bramki dla biało-czerwonych. W moim odczuciu jednak
najaktywniejszym piłkarzem był Łukasz Piszczek. Przestępca, skazany prawomocnym
wyrokiem sądu za korupcję (przypominam słowa pewnego posła PiS), chodził jak
wahadełko po prawej stronie boiska. Były gracz Zagłębia imponował mi w tym
meczu szczególnie i w nim upatruję dużą nadzieję w batalii z Rosjanami.
Nie rozpamiętujmy
już drugiej połowy meczu z reprezentacją Hellady i skupmy się na Sbornej. A
ta w konfrontacji z Czechami pokazała, że w piłkę grać potrafi. Nasi południowi
sąsiedzi mimo wszystko prezentowali ładny futbol, ale rosyjskie żądła były
skuteczniejsze. Poza tym Czechom w ogóle nie pomógł bramkarz Chelsea. Petr Cech
miał szansę wybronić przynajmniej dwa strzały, które ostatecznie znalazły się w
siatce jego bramki. Oby Przemek Tytoń był lepiej dysponowany niż gwiazdor
Bramborów.
W
grupie śmierci natomiast przynajmniej jeden wynik był nie lada niespodzianką.
Eksperci zachwycają się teraz żelazną, konsekwentną obroną Duńczyków, ale
zapomnieli chyba, że Oranje stworzyli sobie przynajmniej trzy stuprocentowe
sytuacje. Gdyby van Persie, Robben i Huntelaar zachowali zimną krew
Skandynawowie nie ugraliby nawet punktu. Nie zmienia to faktu, iż świta Mortena
Olsena wydanie zbliżyła się do ćwierćfinału, wszak z Portugalią wygrała już w
eliminacjach, a z Niemcami też nie stoi na straconej pozycji.
Podobał
mi się mecz właśnie tych zespołów. Mimo że długo w powietrzu wisiał
bezbramkowy remis, w końcu obudził się ociężały niedźwiedź – Mario Gomez, który wykończył dośrodkowanie Khediry. Sprawiedliwszym wynikiem byłby z pewnością
remis, a bramka dla bekonowych powinna paść pod koniec pierwszej połowy, kiedy idealnym
strzałem popisał się słynny rzeźnik-wędliniarz Pepe. Piłka po jego strzale
zagrała w cymbergaja między poprzeczką a linią bramkową i wypadła w boisko.
Szkoda, bo taki gol byłby nieczęstej urody.
Co
do samych bramek najbardziej podobało mi się finezyjne uderzenie Romana
Szyrokowa. Zawodnik Zenitu Sankt Petersburg idealną podcinką nie dał szans Cechowi.
W tej sytuacji bramkarz Chelsea nie miał nic do powiedzenia. Maestria strzału
sama w sobie. Dzisiaj kolejne mecze, kolejne emocje i, mam nadzieję, kolejne
wspaniałe gole.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz