niedziela, 10 czerwca 2012

(Nie)dosyt

Za nami mecze grup A i B na długo oczekiwanych Mistrzostwach Europy w Polsce i na Ukrainie. Patrząc obiektywnie była jedna niespodzianka – Duńczycy nieoczekiwanie zwyciężyli Holendrów.
O meczu otwarcia napisano już praktycznie wszystko. Najwięcej dywagacji było na temat Wojtka Szczęsnego, czy słusznie faulował greckiego napastnika. W ostateczności dał szansę wykazania się Tytoniowi, który został okrzyknięty bohaterem, więc wyszło na jego. Najlepszym zawodnikiem meczu został Robi Lewandowski, strzelec bramki dla biało-czerwonych. W moim odczuciu jednak najaktywniejszym piłkarzem był Łukasz Piszczek. Przestępca, skazany prawomocnym wyrokiem sądu za korupcję (przypominam słowa pewnego posła PiS), chodził jak wahadełko po prawej stronie boiska. Były gracz Zagłębia imponował mi w tym meczu szczególnie i w nim upatruję dużą nadzieję w batalii z Rosjanami.
 Nie rozpamiętujmy już drugiej połowy meczu z reprezentacją Hellady i skupmy się na Sbornej. A ta w konfrontacji z Czechami pokazała, że w piłkę grać potrafi. Nasi południowi sąsiedzi mimo wszystko prezentowali ładny futbol, ale rosyjskie żądła były skuteczniejsze. Poza tym Czechom w ogóle nie pomógł bramkarz Chelsea. Petr Cech miał szansę wybronić przynajmniej dwa strzały, które ostatecznie znalazły się w siatce jego bramki. Oby Przemek Tytoń był lepiej dysponowany niż gwiazdor Bramborów.
W grupie śmierci natomiast przynajmniej jeden wynik był nie lada niespodzianką. Eksperci zachwycają się teraz żelazną, konsekwentną obroną Duńczyków, ale zapomnieli chyba, że Oranje stworzyli sobie przynajmniej trzy stuprocentowe sytuacje. Gdyby van Persie, Robben i Huntelaar zachowali zimną krew Skandynawowie nie ugraliby nawet punktu. Nie zmienia to faktu, iż świta Mortena Olsena wydanie zbliżyła się do ćwierćfinału, wszak z Portugalią wygrała już w eliminacjach, a z Niemcami też nie stoi na straconej pozycji.
Podobał mi się mecz właśnie tych zespołów. Mimo że długo w powietrzu wisiał bezbramkowy remis, w końcu obudził się ociężały niedźwiedź – Mario Gomez, który wykończył dośrodkowanie Khediry. Sprawiedliwszym wynikiem byłby z pewnością remis, a bramka dla bekonowych powinna paść pod koniec pierwszej połowy, kiedy idealnym strzałem popisał się słynny rzeźnik-wędliniarz Pepe. Piłka po jego strzale zagrała w cymbergaja między poprzeczką a linią bramkową i wypadła w boisko. Szkoda, bo taki gol byłby nieczęstej urody.
Co do samych bramek najbardziej podobało mi się finezyjne uderzenie Romana Szyrokowa. Zawodnik Zenitu Sankt Petersburg idealną podcinką nie dał szans Cechowi. W tej sytuacji bramkarz Chelsea nie miał nic do powiedzenia. Maestria strzału sama w sobie. Dzisiaj kolejne mecze, kolejne emocje i, mam nadzieję, kolejne wspaniałe gole. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz