Hiszpania – Włochy. W wielkim finale polsko-ukraińskiego
czempionatu będziemy mieli powtórkę z meczu inaugurującego zmagania w grupie C.
Po równo trzech tygodniach obie reprezentacje jeszcze raz wybiegną naprzeciwko
siebie.
Pozytywnym zaskoczeniem tego turnieju są Włosi, którzy
zadziwiają rozsądkiem i zmysłem taktycznym w swojej grze. Apogeum wybornego
rozpracowania rywala był półfinałowy mecz z Niemcami. Cesare Prandelli odrobił
pracę domową, ale to nie jemu należą się największe laury. To piłkarze, wykonawcy
jego strategii, są bohaterami.
Najlepsze
co zrobił włoski szkoleniowiec, to wybór Balotellego do pierwszego składu,
dając mu wyłącznie zadania ofensywne. Napastnik The Citizens miał wielką
swobodę w grze do przodu i praktycznie
żadnych obowiązków w obronie. Ale oprócz niego, fantastycznie zagrała cała
linia pomocy.
W ataku prawie nie było widać Daniele De Rossiego, ale
ten facet wykonał kawał czarnej roboty w tym spotkaniu. Klasą dla siebie, po
raz kolejny, był Pirlo. Jego gry nie trzeba nawet opisywać. To jest piłkarz,
który powinien otrzymać miano MVP całego turnieju, niezależnie od wyniku
finałowego starcia. Jeżeli tak będzie, porozpływam się nad jego umiejętnościami
w osobnym poście po Euro. Montolivo trochę się gubił pod atakowanym polem karnym,
ale asysta przy bramce Super Mario – palce lizać. Marchisio natomiast miał
rozregulowany celownik, bo powinien ukłuć przynajmniej dwa razy!
Hiszpanie z kolei grają w swoim stylu. Stylu, który w
większości znudził się piłkarskim obserwatorom. Pykają tę piłeczkę, grają w
chińczyka z rywalami, w końcu zadają jeden cios i dalej utrzymują się przy
piłce. Trochę to monotonne, chociaż w meczu z Portugalią, dopiero w dogrywce
potrafili totalnie zdominować rywala. Po 90 minutach procent posiadania futbolówki
był na styku, a Seleccao mieli nawet
więcej okazji do zdobycia gola.
W dodatkowych
trzydziestu minutach piłkarze La Furia
Roja przeważali, choć nie potrafili udokumentować wyższości nad rywalem. W
konkursie jedenastek zwyciężyli w pełni zasłużenie i jako pierwsi zameldowali
się w finale.
Czy w jutrzejszym meczu w Kijowie Włosi mają szansę
przeciwstawić się mistrzom Świata i Europy? Moim zdaniem tak. Najwięcej będzie
zależało od postawy Iniesty i Pirlo, ale to nie oni zadecydują o wyniku
spotkania. Jestem pewien, że ta dwójka zagra na swoim najwyższym poziomie, a o
zwycięstwie zadecydują zawodnicy, którzy będą potrafili wznieść się blisko ich
pułapu. Szanse w tym pojedynku oceniam 50 na 50. Biorąc pod uwagę mecze na tych
mistrzostwach, konfrontacja finałowa nie ma faworyta. Zadecyduje dyspozycja
dnia i łut szczęścia.
P.S. Niemcy
zawiedli na całej linii, ale dzięki ich porażce obejrzymy inny od oczekiwanego
mecz finałowy. Na wysokim poziomie w ekipie Czarnych
Orłów zagrał Mesut Oezil, który był silnikiem wszystkich groźnych ataków
pod bramką Buffona. Najbardziej zawiedli
Podolski, Schweinsteiger i przede wszystkim Badstuber – obrońca Bayernu fachowo
kopał się po czole w półfinałowej batalii.
Na laurkę zasługuje z kolei drużyna Portugalii. Im
kibicowałem najbardziej spośród grona półfinalistów i, mimo porażki, nie
zawiedli mnie. Bardzo skutecznie w całych mistrzostwach grała trójka
pomocników, która zdominowała środek pola. Najlepiej z nich wypadł Joao
Moutinho. Jego nazwisko może być najgorętszym na rynku transferowym tego lata,
a wydaje się, że niemal na pewno opuści ligę portugalską.
Jak
pokazała jednak dogrywka Portugalczykom jeszcze trochę brakuje do swoich sąsiadów.
To nie jest moment, w którym Cristiano Ronaldo może wznieść puchar
Henri Delaunay’a. Może za dwa lata w Brazylii drużyna będzie dojrzalsza i
najdroższy piłkarz świata udźwignie najbardziej prestiżowe trofeum na świecie?